niedziela, 31 stycznia 2016

Eliminati

Jednostka ludzka opisana szeregami zer i jedynek.
Chwile uchwycone za pomocą soczewki aparatu.
Przelotne spojrzenia utrwalone w pamięci.
Tysiące spojrzeń.
Każde wyrywa nieodwracalny ślad w Twej duszy.
Obdziera Cię ze śmiałości i wytraca myśli z rytmu.






Krew zastyga w żyłach za życia
zamienia każdy ruch w paralityczny pląs.
Choroba zrodzona w sercu za młodu,
 gdy nie byłeś jeszcze w stanie się bronić.
 Narasta stopniowo.
Z każdą falą tracisz nieodwracalnie cząstkę siebie,
Ubytek w kodzie zastępują komórki wirusowe
Nikt nie jest w stanie przed tym uciec.
A oko spogląda z piramidy.

czwartek, 28 stycznia 2016

xxx

"Ludzie są zaprojektowani do ćpania – to naturalne; w swojej książce Intoxication (ang. odurzenie) z 1989 r., amerykański farmakolog Ronald K Siegel doszedł do wniosku, że poza trzema podstawowymi ludzkimi pragnieniami – jedzeniem, piciem i seksem – istnieje też „czwarty popęd", instynktowna potrzeba zmiany naszego codziennego stanu świadomości."
Vice

Mekka

"Bóg jest farmaceutą " Św. Inkwizytor


$lu†

Tęsknota za zgiełkiem, za zmarnowanymi chwilami
Z dnia na dzień coraz starszy, myślami przed wami
Tygodnie mijają, lecz czy coraz bliżej celu?
Pusty horyzont,
Brakuje mi uczuć tak wielu
Pełen melancholii, bark perspektyw
Pragnienie euforii
Emocje zapisane cyframi
Kod nie znany.
Mimo że przegrany,
To nie  pokonany

Potrzeba bliskości,
Niechęć do drugiej osoby
Swoisty narcyzm, ego jak narkotyk
Pełen życia, pełen niechęci
Ciągłe rozgrzebywanie pamięci

Myśli pełne bólu, w głowie zamieszanie
Stałe uczucie, że coś zaraz się stanie
Wydarzenie, zwrot akcji
Koniec ciągłej auto narracji


Bad bad ass

Krótkie spódniczki-
 Symbol dostępności 
Zawróciłyście mi w głowie
Co mam teraz zrobić?
Nigdy się nie dowiem?
Mącicie wody mego umysłu
Tracę kontrolę
Brak godności
Honoru
Rozumu
Na życie pomysłu
Jak krew z nosa mija dzień za dniem
Kopia kopii z kopii
Halucynacje
Brak snu, a czasem jego nadmiar
W głowie głosy
Od środka mnie roznosi

Umysł pełen wspomnień,
Jak skrzynia skarbów
Przeklętych, nierealnych, a spełnionych

Dłonie pełne blizn , lecz największa w duszy
Co umysł nie zdołał, wątroba wytrzymać musi


środa, 27 stycznia 2016

Przyjdź i poprzestawiaj mi
Wersy w wierszu
Wyrazy w wersach
Sylaby w wyrazach
Albo chociaż zadzwoń
I wywróć mój dzień tył na przód

Kruczoczarna czarodziejko.

Wy wszystkie dawałyście
I odbierałyście mi życie
Daleko od was spod pióra
Wychodzą mi śmieszne poematy
O stanie półtrwania.

Pustka. Pusteczka. Takie niby nic.
Dopamina i serotonina
To jedyne rzeczy które przynoszą radość
Z technicznego punktu widzenia.

Zakrztusiłem się owocem
Z narkomańskiego drzewa
Poznania złego i dobrego.


wtorek, 26 stycznia 2016

To wojna


Ogień w sercu
Żar w duszy
Jak tu nie być wypalonym
Pieprzona sinusoida!
Góra- dół- góra- dół
Ciśnienie
 Rozpierdala mi głowę
Starzec w młodym ciele
Drżą dłonie
Drżą wargi
Jak w "Nic śmiesznego"
-Potrzeba mi miłości
Jak w "Porno"
-Chcę się zakochać
Wszędzie lęk
 Tego nie można się spodziewać
Paraliż ciała i piana z ust
Jak tu nie patrzeć w niebo?
Oglądać kosmos samotnie
Ubóstwiać majestat księżyca
Nadzieja pompuje moją krew i trzyma mnie przy życiu

Uroboros

są chwile
takie
kiedy wszystko
co mówisz
już powiedziałeś
wypłakałeś już
każda łzę
wypiłeś każdy atom
swoich własnych szczyn
rewolucja zajadła
ogony
swoich ogonów

a świat nadal
tańczy te same kroki
danse macabra
ludzka stonoga
po raz kolejny
takie
są chwile

Oj


poniedziałek, 25 stycznia 2016

xyz

Słowa powtarzane jak kłamstwa po tysiąckroć stają się prawdą. A one zawsze wychodzą na jaw, nieuniknione i niedające szans jak aids. Jesteśmy na to wszyscy skazani, każdego to prędzej czy później czeka. nieważne kim jesteś, co planujesz i jak długo będziesz od tego uciekał. Lepiej zacznij myśleć o tym za młodu, od problemu nie uciekniesz. Nie wszystko jest owocem miłości, której każdy tak bardzo potrzebuje. Liczysz się tak długo jak ludzie wierzą w Twoje istnienie, o Pani. Wszystkich czeka kara, byliśmy zbyt pewni siebie, obrócimy się w pył.
Światełko nadziei na końcu tunelu! Czy to latarnia?- drogowskaz czy koniec drogi? 

niedziela, 24 stycznia 2016

Infamous

Czy  natura jest zła a bóg dobry? Czarownice czciły silę natury zamiast boga, modliły się do faunów, których podobizną posłużyli się biskupi do zobrazowania diabła. Wole przyjmować że dobro i zło nie istnieje, ponieważ to są mało precyzyjne pojęcia. 
To samo z historią. Jak przyjmować za fakt coś co zależy od punktu widzenia każdego z uczestników a ogólna wersja została napisana przez wygranych? 
"Pluje na was totalnie"

Zasiać ziarno niepewności przy użyciu aerozolu
użyźnić tuszem rozgrzany wrocławski asfalt
na skrzynce transformatorowej zostawić zapytanie:
kiedy ostatnio czytałeś pismo święte?
I odpalając szluga za szlugiem,
ruszyć w neurotycznie szybki spacer po mieście,
obserwując wszystkie licealne dziewczęta
 w krótkich czarnych spódniczkach,
 niczym objęte ochroną kwiaty –
 poza zasięgiem twoich rąk –
 nie do zerwania –
 nie dla ciebie złoczyńcy.
 

piątek, 22 stycznia 2016

Obrazy niesławy

i believe i can fly



Pakiet młodego fazowicza można naprawdę tanio zorganizować. Wystarczy parę paczek tabletek, trochę wódy i browarki. Towarzystwo tak lub nie, zależy jak leży. Do tego dobra komedia, albo inny chachojeb, życiowy bit i bal w chuj.

"żryj fiuta chamie- ciało Chrystusa. Amen" 
"hostia w płynie drogie dziecko" 

Kolejny weekend da wpierdol wątrobie <3  Matka krzyczy "Po co kupujesz to gówno" co ona tam wie, nie łatwo jest być mną, nie zrozumie. "Drugi ojciec!" kurwa weekendowy alkoholik z rodu pijaków którzy całe życie wypruwali z siebie żyły zapierdalając po tartakach, PGRach i innych kołchozach. Skazany na węże, skazany na dinx. Ale ktoś już musi odpierdalać tą patologie, równowaga we wszechświecie zachowana być musi. Pierwszy raz najebałem się gdy miałem  z 7 lat z dziadkiem pijakiem nalewką ice. Nic dziwnego że musiałem zrobić sobie w życiu okres kompletnej abstynencji po to by skończyć chociaż zawodówkę. Pierdolić wszystkich i wszystko. Chuj wam do dupy. I tak na koniec moje ciało znajdą w krzakach rozszarpane przez psy :)

czwartek, 21 stycznia 2016

Start i Meta

Dawno dawno temu, za lasami, za górami, gdzieś na czechosłowackiej granicy spotkałem Czecha. Chłopina leżał rozjebany jak Popiełuszko w bagażniku, przykryty warstwą śniegu. Z jego słowotoku zrozumiałem tylko jedno: "Panie, pryjebalem piko y serce my ne tyko". Ja pierdole, ale zbieg okoliczności.
Niektórych zabiera za młodu, ich najmniej szkoda, tak się kończy głupia zabawa. A ja to nie trampkarnia. Zawodowiec. Poskramiacz węży.





 "Pędzą pędzą sanie, Czeskie narkotyki, Hej! jak przyjebie w klamę to popalę wtyki!"

Zastanawiało mnie zawsze jak wygląda ćpanie gdy mieszka się z rodzicami. Przypał jak skurwisin.
Dobrze że można tyle zgonić na to że jesteś po prostu pijany, albo że źrenice powiększone od leków, a ich wpierdalam naprawdę sporo. Gorzej gdy zabierze na maksa i na nieświadomie błądzisz siejąc chaos po domu w stanie totalnego delirium, wpierdalasz parówki w skórkach i bijesz nimi ojca... :(
Choroby duszy są bardziej szkodliwe niż choroby ciała. nigdy nie słyszałem o inwalidzie którego choroba szkodzi innym. Wiadomo każdy stanowi ciężar dla innych ale to jednak nie to samo. Za to osoby chore umysłowo, czerpiące przyjemność z cierpienia najbliższych, dwulicowe śmiecie w ludzkiej skórze które udają przyjaciół a życie traktują jak grę w szachy są niczym. Pseudo inteligencja. Plaga tej planety. Nic mnie tak nie brzydzi i na nic nie jestem tak wyczulony jak na manipulację. Dobrze że nie jestem ofiarą. Wole być wilkiem w społeczeństwie owiec. Ale nie samotnikiem. Wiedza którą zdobyłeś jest niczym jeżeli nie przekazujesz jej dalej. To czyni nas silnymi. I gdy umrę liczę na to że ktoś będzie mnie wspominał, bo pamięć jest wieczna. Nawet gdy jest się tylko gwiezdnym pyłem. Każdy z perspektywy kosmosu jest tylko okruchem, lecz gdy się zajży w głąb każdego z nas napotyka się kolejną nieskończoność...

Sick of it all

Jestem chory. Zachorowałem rok temu, ale podejrzewam, że okres inkubacji choroby, zaczął się dużo wcześniej. Wtedy gdy zacząłem przejawiać pierwsze symptomy alergiczne, na wszech obezwładniające, miażdżące, łamiące duszę piękno świata. Oglądane jakby zza szyby wystawowej. Biernie. Nie partycypując. Alergia na prowadzący do obłędu zapach letniej nocy, na unikalne miliardy płatków śniegu, na zaczarowane spojrzenia dziewcząt o wiecznie zdrowych, lśniących oczach (czemu faceci mają bardziej mętny wzrok?), na ciepłe, drobne rączki dziecka obejmujące twoją szyję, na kurwa jebane nadzieje i marzenia snute pod ciepłem wielkomiejskich latarni ulicznych. Za dużo tego, za mocno, zbyt pięknie, zbyt brzydko, za bardzo.

Za bardzo, bardzo, bardzo.

I odkryłem lek przeciwbólowy, który wyleczył moją alergię. Samotność, bezsenność i neurozę. Sprawił, że „za bardzo” nie osaczało już, stało się kolorową bańką, która pryska tylko na chwilę, na moment, zanim nie zaaplikujesz kolejnych kodów na dodatkowe życie.


I teraz moja choroba w tej zależności od leku, stała się mniej zawoalowana, bardziej oczywista, chyba nawet bardziej wulgarna. Nawet jeżeli nie zakodowałem kolorowej bańki od miesiąca, to nie znaczy, że jestem zdrowy. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę. I chyba nie chcę. Patrząc na nich…

PRZYCHODZI NOCĄ



Kolejny dzień przeleciał, kolejne życiowe szanse poszły się jebać. Tak jak rano wstaje z chęcią przyjebania komuś w ryj, tak przez cały dzień życie nie robi nic innego niż spełnianie moich planów. tylko czemu kurwa na mnie...
Rozwalony po kilkunastu godzinach pracy przestaje mieć siłe się bronić. Ile bym teraz dał za ciepły koc kodeiny...
niestety koniec dnia często jest dopiero początkiem walki..
Wszystko zaczyna się w mojej głowie.. Wielkie grzebanie w gównie.. rozdrapywanie strupów.. rozmowy sam ze sobą o tym czemu tak a nie inaczej to wszystko spierdoliłem.. bo ze zepsuje to jest temat bez dyskusyjny.. nawet samemu z sobą..
Usilne staranie o sen.. blaganie o chwile westchnienia.
Ale do zdania dochodzi ból.
On jest zawsze.. zawsze czai się gdzieś w tle.. ale kiedy pora zasypiać lubi zagrać na klawiszach moich kości kilka symfonii.. coby się gorzej spało..

W końcu zasypiam,, zagłuszając ból tabletkami.. alkoholem.. czymkolwiek. Byle bylo inaczej.
najgorzej jak boli cie wszystko a życie nadal cie rucha prosto w twoja obolałą psychikę..
Ale to wszystko jeszcze nie koniec..
Sen jest trochę jak śmierć.. i chyba dopiero po śmierci tak naprawdę wypocznę..
tymczasem na grobie z mojej kołdry zatańczy swój taniec śmierci cholerna Strzyga..
tylko po to żebym obudził się z wrzaskiem
                                                                     PO RAZ KOLEJNY

COMING




Wstajesz rano i przenikany przez prawie stałe uczucie, nieodparta chęć przyjebania sobie albo pierwszej osobie która wyprowadzi Cię z równowagi. A nie jest to wcale trudne do osiągnięcia! Wystarczy jedna różnica zdań, pretensjonalny ton głosu czy zachowanie które uznam za głupie. 
Ciężkie poranki są ponoć domeną stanów depresyjnych. nie możesz spać do późna bo w głowie roi się od negatywnych myśli, głupot które nie wiadomo dlaczego twoja podświadomość potęguje do skrajnych rozmiarów. NIC TYLKO JEBNĄĆ SIĘ POD PENDOLINO
Niby takie proste a takie trudne. Z wiekiem zaczynam rozumieć coraz bardziej znaczenie wielu filmów. Np. "Dzień świra". Gdy nie musiałem sam borykać się z problemami które narosły z wiekiem był dla mnie dobrą komedią, czas zamienił go w dramat. Albo monologi ziomka z "Fight Club". Słowa które kiedyś były tylko słowami nabierają mocy gdy zaczyna się je rozumieć. Zbuntowaną duszą nie poruszy żadna gadanina. Liczą się FAKTY
Nie jestem pewien czy gdybym wiedział ze upadnę to bym usiadł. Z życiowej lekcji przypłaconej nawet drogo wynosi się naukę cenniejszą niż szelest dolarów. Idąc moim tokiem myślenia rozumiecie lub zrozumiecie co mam na myśli.
Ktoś kiedyś powiedział że wszystko to kłamstwo, a to co widzimy to tylko nasze cele. Prawda i szczęście są tak blisko że aż głupio nie zdawać sobie z tego sprawy. To jest w nas. Kabała mówi że człowiek zawsze znajdzie sobie jakiś problem, taka jest nasza natura, jednak najbliżej szczęścia znajdziemy się gdy zaczniemy osiągać maximum z życia wkładając w to minimum wysiłku. Piękne marzenie, wizja prawie tak kojąca jak spokój który znajdziemy jedynie w słodkiej śmierci. 
Muszę wspomnieć że mam olbrzymi problem ze zmotywowaniem się do czegokolwiek spowodowany stanami lękowymi, a gdy zacznie wszechświat już naginać się do mojej woli to za bardzo spoczywam na laurach. Wierze w to że istnieje substancja stworzona dla każdego człowieka, taka prywatna ambrozja. NARKOTYKI TO MAGIA
Tak kurwa, do puki nie znajdziesz tego magicznego środka nie wypowiadaj sę bo nie jesteś obiektywny. To tak jak pierdolić kocopoły o miłości nie zakochawszy się nigdy. Myślałem że będzie dużo łatwiej żyć na tym świecie gdy odkryje parę nie rozpowszechnionych tajemnic, a zamiast tego wszystko zaczyna się komplikować. Za dużo myślę, przez to mam problemy z percepcją. Jestem albo zbyt pobudzony i odbieram za wiele informacji z zewnątrz, albo jestem otumaniony. A może sobie tylko coś wkręcam?  jebać.  Ile bym dał za trip na MXE! albo od biedy nawet na ketaminie. Cudownie jest móc latać! Cudownie jest przestać być człowiekiem! Porzucić tą organiczną skorupę i kreować myślą. I być dumnym ze swojego dzieła. Oby śmierć przerastała nawet to! 
MARZENIE ŚWIRA <3 
Ale wizja drugiej strony medalu też jest kusząca! kompletne odcięcie od wszystkiego! Błogi sen. Nie wiem  jak wy lubicie spędzać wolny czas, ale mi do spełnienia wystarczy w tym momencie stabilizacja. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, taka już natura stworzenia z dziurą w sercu której nic nie jest w stanie wypełnić. 
AVE