czwartek, 21 stycznia 2016

PRZYCHODZI NOCĄ



Kolejny dzień przeleciał, kolejne życiowe szanse poszły się jebać. Tak jak rano wstaje z chęcią przyjebania komuś w ryj, tak przez cały dzień życie nie robi nic innego niż spełnianie moich planów. tylko czemu kurwa na mnie...
Rozwalony po kilkunastu godzinach pracy przestaje mieć siłe się bronić. Ile bym teraz dał za ciepły koc kodeiny...
niestety koniec dnia często jest dopiero początkiem walki..
Wszystko zaczyna się w mojej głowie.. Wielkie grzebanie w gównie.. rozdrapywanie strupów.. rozmowy sam ze sobą o tym czemu tak a nie inaczej to wszystko spierdoliłem.. bo ze zepsuje to jest temat bez dyskusyjny.. nawet samemu z sobą..
Usilne staranie o sen.. blaganie o chwile westchnienia.
Ale do zdania dochodzi ból.
On jest zawsze.. zawsze czai się gdzieś w tle.. ale kiedy pora zasypiać lubi zagrać na klawiszach moich kości kilka symfonii.. coby się gorzej spało..

W końcu zasypiam,, zagłuszając ból tabletkami.. alkoholem.. czymkolwiek. Byle bylo inaczej.
najgorzej jak boli cie wszystko a życie nadal cie rucha prosto w twoja obolałą psychikę..
Ale to wszystko jeszcze nie koniec..
Sen jest trochę jak śmierć.. i chyba dopiero po śmierci tak naprawdę wypocznę..
tymczasem na grobie z mojej kołdry zatańczy swój taniec śmierci cholerna Strzyga..
tylko po to żebym obudził się z wrzaskiem
                                                                     PO RAZ KOLEJNY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz